,,Dziady i dybuki,,
Krystyna Różańska o „Dziadach i dybukach”
„Czas odemknąć drzwi …
Czas przypomnieć ojców dzieje.”
Adam Mickiewicz
W Miejskiej Bibliotece w Darłowie są „Dziady i dybuki” Jarosława Kurskiego, od chwili wydania książki przez „Agorę” w 2022 roku. Nominowana do nagrody „Nike”. Wypożyczyłam.
Przeczytałam. A to dzięki rozmowom o książkach, z przyjaciółką od 1960 roku (już wtedy na nudnych dla nas lekcjach czytałyśmy książki pod ławką …). Polecam teraz innym. Głośno o książce było w Darłowie, 7 grudnia 2023 roku, na spotkaniu z jej autorem i dziennikarzem ”Gazety Wyborczej”, w DOK-u. Zdobyłam wówczas jego autograf. Jarosława Kurskiego. Dziennikarza obecnie związanego z Warszawą. W „Dziadach i dybukach” podkreśla, że jego ojczyzną jest Gdańsk a on jest Gdańszczaninem. Urodził się tam: „w słoneczny i upalny lipcowy dzień 1963 roku w Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku Oliwie”. (Tam i ja kilka lat później zaczynałam poznawać świat i rozumieć czym jest życie. I właśnie tam, w Oliwie, na Polankach czytając wypożyczony w szpitalnej bibliotece „Bedeker Kaszubski” – Róży Ostrowskiej i Izabelli Trojanowskiej oraz przynoszony przez mieszkanki Trójmiasta miesięcznik „Pomerania” odkrywałam swoją Ojczyznę – Pomorze. I odczuwać swą tożsamość).
Gdańsk. Stąd powiał wiatr od morza w stronę stolicy … Byłam świadkiem wszystkich zdarzeń, które zmieniły nasz kraj … Gdańsk na mapie Polski i świata to miejsce niezwykłe. A Gdańszczanin – Jarosław Kurski w „Dziadach i dybukach” pisze jak po wojnie do zniszczonego miasta „zjeżdżali rozbitkowie, wygnańcy i przesiedleńcy z centralnej Polski i zajętych przez Związek Radziecki tzw. polskich Kresów, by zapełnić vacuum po niemieckich mieszkańcach – też rozbitkach, wygnańcach i przesiedleńcach. Dzieliło ich wszystko, łączyło wspólne poczucie utraty!” (Moi Rodzice nie zdecydowali się wysiąść z pociągu w zrujnowanym mieście …..) I dalej „Gdańsk jest miastem , w którym historia puka do każdych drzwi. Wystarczy je tylko otworzyć”. A tam historie ludzi …
„Dziady i dybuki”. Powieść dygresyjna. Historia rodziny. Zdjęcia. Drzewo genealogiczne.
Pisarz z wielką miłością odnosi się do Matki – Anny Kurskiej. Czytanie tej historii rozpoczęłam od końca, od pożegnania, od „Moje słowo na pogrzebie Mamy”. Przejmujący list!
Anna Kurska – „tak jak wielu nowych gdańszczan nigdy nie poczuła się u siebie. To było dla niej obce, niemieckie miasto. Nie lubiła Gdańska, choć spędziła tu prawie całe życie i mieszkała do śmierci (…). Ale wszystko, co jako dziecko bezwarunkowo kochała, zostawiła w Koszyłowcach (…) we wschodniej Galicji na Podolu”. (Zdjęcie na przedniej okładce przedstawia jej starszą siostrę Klarę, przed ich dworem z ok.1928 roku). „Kochała życie, Polskę i kochała swoich synów. Tak się złożyło, że reprezentują oni dwie strony rozdzierającej kraj politycznej wojny, która toczy się od lat, … To nad tym naprawdę ubolewała.” A „na przykładzie mamy i cioci Klary, w naszej rodzinie rozdzierające podziały w łonie rodzeństwa mają długą tradycję”.
Nie lubiła Gdańska, „kochała zaś polską Gdynię nad polskim morzem”. Czytam, że to wuj inż. Zygmunt Adamski, brat babci Wandy Kurskiej sprawił, że cała rodzina po wojnie osiedliła się na Wybrzeżu. On od 1929 roku, przygnany „wiatrem od morza” pracował przy budowie portu w Gdyni.
Druga babcia Jarosława – Teodora Modzelewska z domu Niemirowska (zmarła, gdy autor miał 6 lat) wymazała z historii rodziny wszystko, co mogłoby być przeszkodą w staniu się Polakami. Mama Jarosława o rodzinie swego ojca Tadeusza Modzelewskiego wiedziała wszystko do siódmego pokolenia. O rodzinie swojej matki Teodory „albo kłamała, albo swą wiedzę wypierała”. „… moja kochana mama tak bardzo utożsamiała się z polskością i tak głęboko wypierała swe pochodzenie, że o Żydach nawet nie chciała słuchać.” Pani Anna Kurska piastowała mandat senatora dwóch kadencji. Jest cały czas obecna w książce syna. Wiosną 1944 roku znalazła się w Warszawie. Wstąpiła do Szarych Szeregów. Pod pseudonimem „Marta” – 15 letnia Anna brała udział w Powstaniu Warszawskim. Studiowała prawo morskie. Kochała morze. Dla morza przeniosła się na Wybrzeże, tu zaczęła praktykę prawniczą w Izbie Morskiej w Gdyni. Zakładała „Solidarność”. Należała do tzw. gwiazdozbioru skupionego wokół Andrzeja Gwiazdy, razem ze śp. Leszkiem Kaczyńskim i Bogdanem Borusewiczem. Zawsze żyła sprawami publicznymi. Syn w pożegnaniu powie, że nie byłaby szczęśliwa, z tej wielkiej pompy i celebry, którą zgotowano jej państwowym pogrzebem na cmentarzu w Gdańsku Srebrzysko, 30 sierpnia 2016 roku. Chciała cichej mogiły pod brzozowym krzyżem. Jej prochy złożono w gdańskiej ziemi, ale też i w arkadii jej dzieciństwa – Jej duch i serce uleciały wcześniej na Ukrainę, do Koszyłowiec, do ukochanego ojca! Uwielbiała słuchać „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” – jak chrypiał Jacek Kaczmarski – zupełnie jak Wołodia Wysocki – i mój ukochany bard.
„Dziady i dybuki” to książka o miłości. Autor dedykuje ją Rodzicom. Jest zapisem mrówczych poszukiwań Jarosława Kurskiego. Nieznanych mu przodków i krewnych. To jakby postępowanie dowodowe w poszlakowym procesie rodzinnej historii – wypartej, zapomnianej, niechcianej … Napisał: ten świat przeze mnie odkrywany latami to tajemnicza konstelacja ludzi i zdarzeń.
A moja kochana babcia Teodora żyła podwójnym życiem. Życiem przeszłym dla siebie i życiem przyszłym dla swoich córek i ich potomstwa. Dlaczego? Aby to zrozumieć warto poznać książkę, która „potwierdza, że istnieją polscy marani, którzy jak hiszpańscy conversos przyjęli chrześcijaństwo, ale zachowali pamięć o swym żydowskim pochodzeniu. Jarosław Kurski, przełamując zmowę milczenia, odsłania rodzinny sekret i opowiada historię syna, którego dręczy brakujący element w genealogicznej układance. Zadaje sobie dramatyczne pytanie: dlaczego dziady i dybuki – duchy przodków polskich i żydowskich – nie mogą stać w jednym domu?
I czy możliwe jest ich pojednanie?”
Nie mogłam oderwać się od tej książki, od pierwszych zdań… Czytając myślałam o moich przodkach, o mojej Mamie, o tym jak ona uczyła mnie polskości… O tym jak nie umiała, nie mogła opowiadać swoim dzieciom trudnych historii... Czy dziś… Czy ja Polka, Europejka, Pomorzanka mogę przyznawać się do swoich rosyjskich korzeni? Co czynią te wszystkie straszne wojny? Czy bez nich nie może istnieć świat?
„Odpoczywaj w pokoju” to ostatnie słowa do Mamy w mowie pożegnalnej syna. Ale czy pokój może być tylko po śmierci? „Emet i met” – po hebrajsku „prawda i śmierć” – to ostatni rozdział książki. O mamie. Pierwszy rozpoczyna słowo: Mama.
Zakończę cytatem z książki: „… w świecie, w którym to nie ludzie, ale dziady i dybuki rządzą przeszłością, także przyszłość musi się do niej dopasować i ją dopełnić”.
MBP w Darłowie