Strona główna > Dla czytelnika > Zaczytani polecają > Mira Marcinów - ,,Bezmatek''

Mira Marcinów - ,,Bezmatek''

MBP w Darłowie. Bezmatek
Zaczytani polecają
Książki były i są moją ucieczką? Od życia? Śmierci? Katharsis?
Na Gwiazdkę, urodziny były prezentem od Mamy. Później "inwestowałam" w nie... Już nie kupuję. Rozdaję. Wypożyczam.
Przed Dniem Matki, w bibliotece, zaproponowano mi frapujący tytuł... Historię miłości między matką i córką.
O stracie. O matce.
Moja Mama dużo czytała, uczyła się języka polskiego a córki miłości do ludzi i książek, dziwiła się, że inni nie czytają... Też się dziwię! Wszystkiemu! - czym bywam zaskakiwana! I płaczę, i kulę jak kobieta z okładki. W ceglanej czerwieni, z rozwianym włosem, w szpilkach, skulona - przypomina embrion w łonie matki.
Mama! Brakuje mi jej! Czy wie, co stało się zaraz po jej śmierci, w naszym domu?... W dzieciństwie czytała nam baśnie o złej macosze. Dziś rozumiem znaczenie tych słów. Chciałam Mamo napisać o Tobie przed Świętem Matki. Po lekturze "Bezmatek" w głowie mam "Bez-ojca", a właściwie noszę się z tym od dawna, od ślubu ojca w tajemnicy...
Nie było Ciebie i nas przy jego śmierci... Nie wiem co słyszał gdy umarł... A tak! Pisarka napomknęła o fazach umierania. To prawda, że najdłużej po śmierci utrzymuje się słuch? Słowa dochodzą do martwego? Przestrzega: "Uważajcie na słowa przy świeżo zmarłych!" Powiedziałabyś coś Mamo? A ja? A ja - tak czytam książki, całą sobą...
Gdy przerzucałam kartki książki "Bezmatek", autorki mi obcej, nieznanej, wkurzałam się, złościłam. Irytował język - tnie ostro! Gdy wciągnęłam się w czytanie utworu, poczułam w pisaniu Miry Marcinów bliskość. Coś powinnam zrobić?
Doznałam olśnienia!- A może - "Bez - ojca"... Ale czy dorównam pisarce, które inspiracje!? Wchodziłam coraz głębiej w treść i znów oswajałam się z doświadczeniem straty. Zaczęłam sięgać w głąb duszy, do własnych przeżyć, emocji. Do śmierci rodziców. Do tego jak różne było ich odejście... Po lekturze trudno dojść do siebie. Spojrzeniem narratorki można mówić jak ona? Prosto z mostu!
Mira Marcinów daje dziwny tytuł książce. To jej debiut prozatorski. "Bezmatek". Czyli? Jak to jest żyć bez matki? W głębię poetyckich zapisów wprowadziła zdaniem pszczelarzy, tym co piszą fachowcy - " w żargonie bartników istnieje słowo określające rodzinę pszczelą pozbawioną matki: bezmatek. Bezmateczność można zakładać tylko na podstawie zachowania pszczół i odgłosów z ula. Pszczoły wtedy głośno wyją i podnoszą odwłoki". Matka. Rodzina. Co dzieje się z każdą inną, gdy jej zabraknie? Rozpada się? Mamo - gdy w głębokiej żałobie pojawił się w naszym domu ulu truteń i oszukał, czuję się jak te pszczoły. Wyję głośno. Trudno milczeć!
Proza Miry Marcinów jest brawurowa. Fikcja. Ale czy nie oparta na faktach codziennego życia w czasach Pewexu, PGR-u, w małym miasteczku, w czterdziestoośmiometrowym mieszkaniu w bloku, gdzie drzwi były obite dermą, w przedpokojach kładziono boazerię, kasetony na suficie...?Teraz pisząc o niej w dni powszednie, naiwnie wierzę, że to ją jakoś ocali, od zapomnienia. Czytam jakby i moje słowa: Śmierć matki prześwietla moje życie... Nieprawda, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wspomnienia nie wyblakną - to chwile, do których będę wracała wielokrotnie.
"Bezmatek"- książka dla czytelników otwartych na drugiego człowieka. Czy dla każdego? Jest spotkaniem z losem. Z nieuniknionym. Ze śmiercią i rozpaczą. Bohaterka umiera 16 marca 2016 roku. Nie mając nawet sześćdziesięciu lat, na raka. W domu, we własnym pokoju i łóżku. Tak jak chciała... Tuż przed odejściem przebywała w Specjalistycznym Szpitalu Zespołu Gruźlicy i Płuc w Koszalinie. W zwierzeniach córki - narratorki wyczytałam, że jej matka była kobietą zza Buga, dumna z tatarskich korzeni, z żydowskich nieco mniej. Marzyła o przeprowadzce do Szczecina. Kochała morze! Zbierała kamienie na plaży w Mielnie i robiła z nich broszki. Oglądała sukienki w Kołobrzegu. Cieszyła się drobiazgami. Kochała życie, gapić się w słońce, strącać rosę z liści, czuć zapach mokrej ściółki w lesie, stąpać boso po mchu. Wąchać zioła. Oczy przymykały razem - matka z córką. Tak jak moja Mama - uczyła ją tego samego pacierza: Aniele Boże, Stróżu Mój! Córka po jej śmierci robiła porządki w jej szufladach- ja nie, tylko macocha i inne trutnie - miałam tylko wysoko podnieść odwłok? Latem 1965 roku, nad morzem, nazwano mnie- Ape Regina- dlaczego?(...). Byłam wtedy szczęśliwa, królewna mamusi.- A to ona była moją Królową!
W Epilogu czytelnik pozna Bajkę o żałobie - Dawno, dawno temu za siedmioma grobami, za siedmioma latami, za siedmioma żalami... żyła sobie dziewczyna bez matki i ... KOCHAM CIĘ MAMO! TĘSKNIĘ ZA TOBĄ!
 

Krystyna Różańska

Aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny używamy plików cookie zgodnie z opisem tutaj .
Klikając przycisk Akceptuję lub kontynuując przeglądanie naszej strony internetowej wyrażasz zgodę na użycie plików cookie.

Akceptuję