,,Welewetka,,
KRYSTYNA RÓŻAŃSKA - „WELEWETKA” O TYM „JAK ZNIKAJĄ KASZUBY”
„Kiedy teraz o tym myślę, wydaje mi się, że moim pierwszym językiem był kaszubski, ale dziś nie umiem w nim ani pisać, ani myśleć, ani śnić.”
„… stałam się specjalistką w ucieczkach od kaszubskości.”
„- Czego ty się wstydzisz? Przecież to są twoje korzenie. Tylko, że ja nie chciałam tych korzeni.
Chciałam zacząć nowe życie ...”
Są na świecie miejsca, rzeczy i sprawy niezwykłe. Są książki – niezwykłe – a ja je czytam… i polecam innym.
Są książki, z którymi trudno mi się rozstać. Często przetrzymuję wypożyczone z biblioteki. Wracam do nich na różne sposoby. Są ludzie niezwykli. Taka jest Stasia Budzisz. Autorka „Welewetki”. Podtytuł książki – „Jak znikają Kaszuby”.
Kaszuby – miejsce ciągle tajemnicze na mapie mego kraju. Ludzie tam niezwykli i mi bliscy. Stasia Budzisz zarzuciła sieć na mnie, Agatę Passent i innych… Wystarczy spojrzeć na modry kolor okładki. A dedykacja chwyta za serce! Mamie.
Zacytuję słowa jednego z recenzentów, pod którymi podpisuję się: „Dawno nie czytałem książki tak mi bliskiej, tak przejmującej i śmiertelnej, że aż strach. Budzisz dotyka do żywego”. Dotknęła i mnie.
- „ Budzisz wyciąga z mroków i zapomnienia, wstydu i przekłamania wszystkie kaszubskie demony – wstających z trumny ópich i wieszczych , dziadka z Wehrmachtu i przaśnego peerelowskiego chochoła – i rzuca na nie ostre reporterskie światło”. A ja – Pomorzanka czytając „Welewetkę”, spotykam „pokutujące dusze” na kaszubskich drogach. Słyszę niekończące się rozmowy ze zmarłymi, którzy nigdy nie opuszczają tych „skrwawionych ziem”. Sny, gusła, zabobony. Czy tak umierają Kaszuby? Jak dobrze, że wcześniej poznałam twórczość Jana Drzeżdżona. I jego sny. Poznaję i lepiej rozumiem „swojskie wampiry, czarownice i diabły” – Stasi Budzisz. Nazwisko Budzisz poznałam wcześniej, ale nie ją. Mam nadzieję na spotkanie z autorką, która opowiadając o swoich krewnych zapisała „Sny są ważne i zawsze coś znaczą”. A jaka jawa? To czas głównie przeszły, odrobina teraźniejszości i lęk o przyszłość. Tak umierają Kaszuby. Tak ich kronikarka zapisała w „Welewetce”.
To tygiel: żywe z martwymi, dobre ze złym, a kaszubskie z polskim, ruskim, szwabskim. Historia rodzinna autorki co rusz się zderza z Wielką Historią.
Kaszubi i kaszubszczyzna. To „Kraina w kratę”, a jej nazwa od budowy domów i losów mieszkańców. I modra! Od koloru nieba, morza, jezior, rzek – stąd też chyba kolor okładki i to z siecią…
Jedna z teorii etymologicznych mówi, że Welewetka (Wielewitka) to żeńska forma pochodząca od imienia Welesa, słowiańskiego boga śmierci. Welewetka to także tytuł ludowej kaszubskiej piosenki, która według niektórych interpretacji związana jest z kultem przodków. Jej słowa opisują zabawę i poprzedzającą ją ucztę ofiarną.
Reporterka, Stasia Budzisz w „Welewetce”, swoje bezkompromisowe spojrzenie kieruje na krainę własnego dzieciństwa, na Kaszuby. Z fragmentów wyczytamy: „chciałam być Polką i tylko Polką, ale z tą moją polskością wiecznie było coś nie tak.
Wstydziłam się kaszubskiego akcentu i chłopskiego pochodzenia. Wstydziłam się, że moja rodzina nie kultywuje prawdziwych polskich tradycji” i „kompleks kaszubski nie jest niczym nowym. Dojrzewał w nas Kaszubach, latami, żeby nie powiedzieć wiekami. Winę można rozłożyć na wszystkich. I na Niemców, i na Polaków, i na Kaszubów. Nas . Mówię tak od niedawna, może od roku.”
„Welewetka” to opowieść o losie kaszubskiej mniejszości, cały czas będącej w rozdarciu, traktowanej podejrzliwie, wciąż poszukującej własnej tożsamości.
Z zachowanych zdjęć, rodzinnych wspomnień i legend oraz rozmów ze świadkami burzliwych dziejów regionu Stasia Budzisz buduje intrygujące połączenie reportażu historycznego i rodzinnej sagi.
To prawda, że rzeczywistość wciąga bardziej niż fikcja. Autorka z mamą, siostrą i wieloma innymi Kaszubami odtwarzała przeszłość, wchodziła na tematy niewygodne i trudne. Spodobały mi się podziękowania Stasi dla „wielu ojców tej książki!”, ale te szczególne - Adamowi Cysewskiemu: „który od zawsze i ze wszystkich sił starał się udowodnić mi, że Kaszub nie trzeba się wstydzić”. Ja, czytelniczka czuję się dumna, wyróżniona, że to właśnie Kaszubi: moi Rodzice Chrzestni – Jadwiga i Leon Zabroccy i pisarz Jan Drzeżdżon, Kociewiak o. Janusz Jędryszek, który podarował mi wiele książek, kształtowali moją pomorską tożsamość. Wiele zawdzięczam autorkom „Bedekera Kaszubskiego” - Róży Ostrowskiej i Izabelli Trojanowskiej, redaktorom „Pomeranii”. Dzięki Kaszubom chyba wiem czym jest moja polskość, rosyjskość, pomorskość – i to, że jestem Europejką.
Teraz, wędruję na moją świętą Górę Polanowską, jak dawni pielgrzymi sprzed wieków z całej Europy. Urodziłam się u jej podnóża i tym się szczycę. Wiele lat też mi zeszło na zrozumienie czym i jaka ma tożsamość. Czy pomogło mi w tym piękno i tajemnice ziemi kaszubskiej? Na pewno słowa poety, ks. Janusza Pasierba – „Tu jest ojczyzna moja / I dom mój „Pomorze”.
Artur Jabłoński we wstępie do „Welewetki” napisał: Nasza społeczność na ponad 100 lat uległa hibernacji. „Prusaków” zastąpiły „bose Antki”, a w ich miejsce, po II wojnie światowej, przyszli „komuniści”. Pierwsi traktowali Kaszubów jako dobry materiał na Niemców, drudzy – i trzeci – uważali nas za Polaków gorszej kategorii, którzy w każdej chwili mogą zacząć głosić hasła separystyczne. Samych Kaszubów nieustannie męczyły zmory nazwane przez Majkowskiego: Strach, Trud i Niewarto.
„Życie i przygody Remusa”Aleksandra Majkowskiego trafiły do mnie dzięki o. Jędryszkowi. Radio Koszalin nagrało słuchowisko na podstawie tej książki, a ktoś wtedy zrecenzował – że „kto nie zna Remusa, ten nie zna Kaszub”. Z inspiracji o. Janusza na początku drogi krzyżowej, na szczyt Św. Góry Polanowskiej stanęła rzeźba Remusa. Na pchanej przez niego taczce są książki, śpiewniki i kto wie czy nie ze słowami kaszubskiej piosenki „Wielewitki”?
W moim Darłowie o. Janusz będąc proboszczem odtworzył miejsce pamięci, lapidarium i umieścił tam krzyż pomorski ze słowami po kaszubsku, głazy skandynawskie: jeden z gryfem, drugi z cytatem „Ludu mój pomorski” z książki „Pomorzanie” A. Majkowskiego …
Tacy ludzie i takie miejsca mnie zatrzymują. Dzięki nim wiem kim jestem i dokąd zmierzam, ale nadal szukam odpowiedzi i potwierdzenia.
A „Welewetką” Stasia Budzisz – Kaszubka, która chciała zapomnieć o swojej kaszubskości wróciła też w krainy Jana Drzeżdżona. I Smętka! Moje też!
Krystyna Różańska
MBP w Darłowie